Dom Turystyka Zboczem Czerenowej z Liptovskiej Anny

Zboczem Czerenowej z Liptovskiej Anny

Liptovská Anna, kościół - Janosikowy Stół (Czerenowa Skała) - zbocze Czerenowej - przełęcz Równie - dolina Liptowskiej Anny
Typ Wyprawa wysokogórska, Wycieczka jest obwodem
Trudność: 2 - szlak łatwy
Długość trasy: 8 km
Wspinać się 459 m
Zejście: 459 m
Trwanie 3 h
Najniższy punkt: 690 m
Najwyższy punkt 1142 m

Szczegółowy opis trasy:

Obszar:

Chočské vrchy

Początek

Liptovská Anna

nawigować
Koniec trasy:

Liptovská Anna

nawigować
Szczegółowy opis trasy

Liptovská Anna, kościół – Janosikowy Stół (Czerenowa Skała) – zbocze Czerenowej – przełęcz Równie – dolina Liptowskiej Anny

Samochód zaparkowałem na końcu wsi w pobliżu drewnianej dzwonnicy, która okazała się ruinami starego XIII-wiecznego kościoła, który spłonął w 1805 roku. Najpierw skręcamy w ostatnią uliczkę we wsi, ale mapa jest w tym przypadku zwodnicza, bo droga kończy się beznadziejnie przy bramie, za którą właściciel w towarzystwie szczekających psów zaczyna na mnie krzyczeć — najwyraźniej po raz setny tłumaczy komuś, że właściwa trasa znajduje się wyżej na zboczu, trzeba tylko wejść nieco głębiej w dolinę.

Stromymi ścieżkami do Janosikowego Stołu (Jánošíkov stôl)

Tym razem z prawidłowej trasy na przesiece wchodzimy na niepozorną ścieżkę wiodącą pod górę, dla pewności sprawdzam mapę i podążamy nią. Po nocnej ulewie gliniasta nawierzchnia jest nieco śliska. Po chwili z prawej dołącza kolejna ścieżka i ku mojemu zaskoczeniu na drzewie pojawia się oznaczenie czerwonego szlaku. Nie wiem, gdzie zaczyna się ten szlak, ale to wyjaśnia, dlaczego trasa jest tak dobrze wydeptana. Trzeba dodać, że zbocze jest dość strome. Przez drzewa od czasu do czasu widać Liptovską Marę, podejście jest męczące, ale sprawia mi ogromną przyjemność, bo las pachnie nocnym deszczem, zieleń zapiera dech w piersiach – w końcu jesteśmy na Liptowie w połowie lipca!
Mozolnie wchodzimy pod górę, mijamy spore usypisko, a nad nami pojawia się duża skalna ściana. Oglądam ją, ale nigdzie nie widzę haków ani kotew, chyba tu naprawdę nikt się nie wspina. Powyżej pojawia się krzyż oraz rozgrzana skała, która rzeczywiście przypomina stół lub bardzo wygodną ławkę, idealną na piknik. Na skale namalowany jest koniec czerwonego szlaku, ale nigdzie nie ma żadnego drogowskazu. Wyjadając zapasy jedzenia z plecaka, prześladuje mnie myśl o niepozornej ścieżce, która przed skrętem na skalny taras prowadziła dalej w masyw Czerenowej. Nie podoba mi się jednak pomysł schodzenia tą samą ścieżką, a z drugiej strony mam ochotę na większą improwizację. Na mapie cyfrowej znajduję nieoznakowaną, ale wyraźną ścieżkę, która biegnie zboczem wzgórza i tylko nieznacznie przecina poziomice.

Szlak łowiecki pod Czerenową i Łomy (Lomnô)

Gdzieś nad Wielkim Choczem zagrzmi, bo według prognozy pogody od czasu do czasu mogą pojawić się ulewy i burze, ale ta nas ominie. Z przełęczy za skałą idę skromną ścieżką. Początkowo pnie się stromo, więc mam wątpliwości, ale potem zmienia kierunek w lewo i faktycznie podąża za linią poziomic. Mapa nie kłamała. Ścieżka jest jak z najśmielszych marzeń turysty!

Nie jestem do końca pewien, jak powstała ta dróżka, zakładam, że służyła myśliwym lub leśniczym już w dawnych czasach. W niektórych miejscach ścieżka musiała być stworzona przy pomocy kilofa i łopaty, w innych jest całkiem niepozorna, stworzona jedynie przez stopy wędrowców, porośnięta soczystą trawą. Trasa pnie się miarowo w górę zbocza, ale nachylenie jest w większości przyjemne, a dzika przyroda przyprawia mnie o przyjemne dreszcze.

Kilka odcinków biegnie bezpośrednio nad skalnymi ścianami, więc przejście wymaga pewnego wyczucia. Raczej nie zabrałbym tu małych dzieci, przepaście pod naszymi stopami momentami zapierają dech w piersiach. Gwiżdżę, śpiewam, bo to idealne miejsce na spotkanie z misiem. Według szefa jednego z parków narodowych (eksperta od niedźwiedzi), lubią one przebywać na szlakach łowieckich, ponieważ pozwalają im poruszać się z minimalną stratą energii, a zwierzęta nie są tu tak niepokojone jak na oznakowanych szlakach turystycznych. Tropy w błocie należą wyłącznie do jelenia, ale wolę nie ryzykować i szczególnie tam, gdzie nie widzę, co jest za rogiem, głośno zaznaczam swoją obecność. Od czasu do czasu sprawdzam postęp na mapie i okazuje się, że idziemy całkiem przyzwoicie. W pewnym momencie przez drzewa za sąsiednim grzbietem widzimy Wielki Chocz. Gdzieniegdzie nawierzchnia wąskiej ścieżki to glina, innym razem iglaki, korzenie, często trawa, a od czasu do czasu żwir. Gdy jesteśmy poniżej szczytu Łomów, drzewa rozstępują się i spoglądamy na wyrąb, który odsłania imponujący amfiteatr zakończenia Doliny Liptowskiej Anny. Chmury są tuż nad granią, przez którą prowadzi zielony szlak.

Biblijny deszcz

Przedzieramy się przez porębę, ale tutaj teren jest najbardziej zdradliwy. Podszyt sięga powyżej kolan, a miejscami nawet po pachy, wysoka trawa skrywa gałęzie, skały i inne nierówności terenu. Szukamy ścieżki, która miejscami zanika, ale nieco dalej widzę wyraźną linię, która doprowadzi nas do przełęczy Równie (Sedlo Rovné) między Łomami a Heliaszem (Heliaš). Do tej pory szliśmy głównie na północ, tutaj kierunek zmienia się na zachód, a niebo wygląda jak w dzień sądu ostatecznego. Robi się ciemno, nadchodzi ściana deszczu, zrzucamy plecaki i zakładamy odzież wodoodporną. Zgodnie z oczekiwaniami łączymy się z zielonym szlakiem i w normalnych warunkach podążalibyśmy nim do samochodu przez Prawnacz (Pravnáč), ale w strugach deszczu szukamy najkrótszej drogi do doliny.

Leśna droga zamienia się w rzekę mętnej wody, ale ulewa ostatecznie nie trwa nawet pół godziny. W najwęższym miejscu droga jest wycięta w skale, spływają po niej wodne kaskady. Z mokrych rzeczy zaczynają wydobywać się kłęby pary. Fioletowe odchody niedźwiedzia na drodze dowodzą, że ostrożność była na miejscu; jagody są w jego menu.

Wkrótce świat znów skąpany jest w letnim słońcu, jakby cała ulewa była snem, po niej pozostało już tylko pachnące powietrze. Spoglądam na zbocze Czerenowej i zdaję sobie sprawę, że nasza trasa prowadziła nad białymi skałami, które wznoszą się w wielu miejscach na stromym zboczu. Jeszcze kilka godzin temu nie miałem pojęcia o istnieniu niesamowitej ścieżki wzdłuż zbocza góry, tylko przez jakiś dziwny zbieg okoliczności mieliśmy okazję zapoznać się z tym zupełnie nieznanym zakątkiem, a to wszystko w towarzystwie niezapomnianej przyrody Liptowa. Z pewnością takich ukrytych skarbów, niepozornych i nieoznakowanych ścieżek jest tu więcej, mam nadzieję, że przyjdzie nam jeszcze jakąś odkryć (www.hiking.sk).

Dostępność i możliwości parkowania

Punkt wyjścia: 49.150079, 19.467067

W miejscowości znajdują się bezpłatne parkingi.

Pociągiem lub autobusem do Liptowskiego Mikulasza, a następnie autobusem z Liptowskiego Mikulasza do miejscowości Liptovská Anna – rozkład jazdy.

Opcje zakwaterowania i wyżywienia

W miejscowości Liptovská Anna znajduje się tylko kilka mniejszych obiektów noclegowych (kwatery prywatne), które oferują zakwaterowanie. Polecamy zakwaterowanie w okolicznych miejscowościach, takich jak Bobrovník, Liptovská Sielnica, Potok lub Bešeňová. Zarówno latem, jak i zimą w okolicznych miejscowościach można skorzystać z oferty gastronomicznej hotelowych restauracji, pensjonatów lub kolib.

Znajdź i zarezerwuj nocleg – TUTAJ

Liptov planner